James Patterson – Druga szansa – Kobiecy Klub Morderstw – Powrót – Rozdział 1

We wtorkową noc znalazłam się grając w szalone-ósemki z trzema mieszkańcami domu młodzieżowego na Hope Street. Uwielbiałam to.

Na ubitej kanapie, na przeciwko mnie siedział Hector, dzieciak z sąsiedzwa będący 2 dni przed juwenaliami, Alysha, cicha i piękna, i Michelle, która w zaledwie wieku 14 lat przez rok sprzedawała się na ulicach San Fransico.

“Serca” – oznajmiłam, pokazując ósemkę i zmieniając kolor, chwilę przed tym jak Hector miał się wyłożyć.

“Cholera, pani z odznaką” – zamarudził. “Jak to jest, że gdy dochodzi do tego, że mam się wyłożyć, zawsze wbijasz mi nóż w plecy?”

“Naucz się nigdy nie ufać glinom, głupku” – zaśmiała się Michelle. Rzucając konspiracyjny uśmiech w moją stronę.

Przez ostatnie cztery miesiące, spędzałam 1 lub 2 noce tygodniowo w Domu przy Hope Street. Tak długo, po sprawie państwach młodych, wcześniej tego lata, czułam się kompletnie zagubiona. Wziąłam sobie miesiąc wolnego od spraw kryminalnych; Marina wykończyła mnie; spoglądałam na zatokę z mojego bezpiecznego mieszkania na Potrero Hill.

Nic nie pomagało, żadne porady terapeuty, nawet całkowite wsparcie moich dziewczyn – Claire, Cindy, Jill. Nawet powrót do pracy. Obserwowałam, nie mogąc pomóc, jak życie ucieka z osoby, którą kochałam. Ciągle czułam się odpowiedzialna za śmierć mojego partnera w czasie służby. Wydawało się, że nic nie wypełni tej pustki.

Dlatego tu przyszłam… na Hope Street.

I dobra wiadomość była taka, że to trochę działało.

Spojrzałam się z nad moich kart na Anegelę, nowego przybysza, która usiadła na metalowym krześle na drugim końcu pokoju, przytulając swoje trzymiesięczne dziecko. Biedne dziecko, może szesnastoletnie, nie powiedziała zbyt wiele przez całą noc. Spróbuję porozmawiać z Angelą zanim wyjdę.

Drzwi się otwarły i Dee Colins, jeden z głównych wychowawców, wszedł do pokoju. Za nim weszła sztywnie wyglądająca czarna kobieta w konserwatywnym szarym garniturze. Na stroju miała wypisane Departament Dzieci i Rodzin.

“Angela, jest tu twój pracownik socjalny” – Dee uklęknął obok niej.

“Nie jestem ślepa” – odpowiedziała nastolatka.

“Zamierzamy zabrać teraz dziecko” – przerwała pracownica socjalna, jakby wypełnienie tego zadania, było wszystkim co utrzymuję ją od wzięcia naztępnej tabletbki CalTran.

“Nie!” – Angela przyciągnęła dziecko jeszcze bliżej. “Możecie mnie trzymać w tej dziurze, możecie wysłać mnie z powrotem do Claymore, ale nie zabierzecie mi dziecka.”

“Proszę skarbie, tylko na kilka dni” – Dee Colins starał się ją uspokoić.

Nastoletnia dziewczyna rozciągnęło opiekuńczo ramiona wokół jej dziecka, które zaczeło czuć ból, zaczęło płakać.

“Nie rób scen Angela” – ostrzegła pracownica socjalna. “Wiesz jak to się odbywa”.

W momencie kiedy podeszła do dziewczyny, spostrzegłam, że Angela zeszkoczyła  z krzesła. Ściskała dziecko jednym ramieniem, a w drugiej ręce trzymała szklankę soku, którego piła.

Jednym szybkim ruchem rozbiła szklankę o stół, co stworzyło poszarpane odłamki.

“Angela” – odskoczyłam od stołu z kartami – “Nikt nie weźmie nigdzie Twojego dziecka dopóki na to nie pozwolisz.”

“Ta suka próbuje zrujnować moje życie” – spiorunowała mnie spojrzeniem. – ” Najpierw kazała mi siedzieć w Claymore trzy dni dłużej, a potem nie pozwoliła mi pojechać do domu do mojej mamy. Teraz chce mi odebrać dziecko.”

Skinęłam głową, przyglądając się oczom nastolatki. – “Najpierw położysz szkło” – powiewdziałam – “Wiesz to Angela”.

Pracownica DDR zrobiła krok, ale cofnęłam ją. Poszłam powoli w kierunku Angeli. Wzięłam szkalnkę, potem delikatnie poluźniłam dziecko z jej ramion.

“Ona jest wszystkim co mam” – dziewczyna wyszeptała i wtedy zaczęła łkać.

“Wiem”- skinęłam – “Dlatego zmienisz pewne rzeczy w swoim życiu i dostaniesz ją spowrotem.”

Dee Colins otulił Angelę ramionami, owinął materiałem krwawiącą rękę dziewczyny.  Pracownica DDR próbowała bezskutecznie uciszyć płaczące niemowle.

Podzeszłam i powiedziałam do niej – “Dziecko zostanie umieszczone gdzieś w pobliżu, a ty będziesz miała prawo je codziennie odwiedzać. I nie widze nic tutaj co mogłabym umieścić w aktach… a Ty?” Pracownica socjalna obdażyła mnie niezadowolonym zspojrzeniem i odwróciła się.

Nagle mój pager zaczął dźwięczeć, trzy dźwięczne sygnały przerywały nerwowe powietrze. Wyciągłam go i przeczytałam numer. Jacobi, mój ex-partner do spraw kryminalnych. Co on chciał?

Przeprosiłam i wyszłam do pokoju pracowniczego. Zastałam go jadącego w samochodzie.

“Coś złego się stało Lindsay.” – powiedział posępnie. “Pomyślałem, że chciałabs wiedzieć.”

Wprowadził mnie w przerażający temat – w strzelaninę w kościele LaSalle Heights. 11-to letnia dziewczynka została zabita.

“Jezus…” – moje serce się skurczyło.

“Pomyslałem, że chciałabyś być powiadomiona o tej sprawie” – powiedział Jacobi.

Wzięłam oddech. Mineły trzy miesiące odkąd była na miejscu zbrodni. Od czasu gdy sprawa państwa młodych się zakończyła.

“Więc? Nie dosłyszałem.” – Jacobi naciskał – “Chcesz być w sprawie, poruczniku?“.

To był pierwszy raz kiedy powiedział do mnie według nowego stopnia.

Uświadomiłam sobie, że mój miesiąc miodowy dobiegł końca. – “Tak” – wymamrotałam – “Chcę”.

James Patterson – 2nd Chance Prolog Rozdział 1

Aaron Winslow nigdy nie zapomni kilku następnych minut. Rozpoznał przerażający dźwięki odrazu gdy zaczęły trzeszczeć pośród nocy. Całe jego ciało przeszyło zimno. Nie mógł uwierzyć, że ktoś strzela z ciężkiego karabinu w jego sąsiedztwie.

Pow, pow, pow… pow, pow, pow…

Jego chór właśnie opuszczał kościół przy ulicy Harrow Street. 48 młodych dzieci przeszło koło niego na chodnik. Właśnie skończyli swoją ostatnią próbą przed występem w San Fransisco, i byli doskonali.

Wtedy pojawiły się strzały. Mnóstwo strzałów. Nie tylko jeden strzał. Ostrzał. Atak.

Pow, pow, pow… pow, pow, pow…

“Na ziemię” krzyknął najgłośniej jak potrafił. “Wzyscy na ziemię! Chrońcie swoje głowy! Kryć się!” Prawie nie umiał uwierzyć w słowa, które opuściły jego usta.

Na początku, wydawało się, że nikt go nie słyszy. Dla dzieci w ich białych bluzach i koszulach, strzały, musiały wydawać się jak fajerwerki. Wtedy salwa strzałów spadła przez piękne przybrudzone kościelne okno. Witraż przedstawiający błogosławienie Chrystusa nad dziećmi został roztrzaskany, szkło wszedzię się rozprysło, niektóre kawałki spadały na głowy dzieci.

“Ktoś strzela” – krzyknął Winslow. Może więcej niż jedna osoba. – “Jak to mogło się stać”. Biegnął dziko w kierunku dzieci, krzycząc, wymachując rękami, przyciskając do trawy tyle z nich ile się dało.

Kiedy dzieci wreszcie przysiadły nisko lub padły na ziemię, Winslow zauważył dwójkę dziewcząt z jego chóru, Chantal i Tamarę, zastygłe w bezruchu w czasie kiedy kule mknęły nad ich głowami.

“Chantal, Tamara, na ziemię” krzyknął, ale one pozostały w miejscu, przytulając jedna drugą, oszalale płacząc. Były najlepszymi przyjaciółkami. Znał je odkąd były małymi dziećmi, grającymi w szkolne gry. Nie miał cienia wątpliwości. Ruszył sprintem w ich stronę, łapiąc je mocno swoimi ramionami, wywracając je na ziemię. Wtedy już leżał na nich, przyciskając dokładnie ich ciała.

Kule jęczały nad ich głowami, zaledwie cale od nich. Bolały go bębenki. Jego ciało dygotało gdy chronił dziewczynki pod nim. Był prawie pewien, że zaraz umrze. – ” Wszystko jest dobrze dziewczynki” – wyszeptał.

Wtedy, tak nagle jak to się zaczeło, ostrzał zanikł. Cisza wisiała w powietrzu. Tak dziwna i niesamowita, jakby cały świat się zatrzymał, żeby posłuchać.

Gdy się podniósł, jego oczy zatrzymały się na niewiarygodnym widoku. Powoli, wszędzie, dzieci szarpały się by wstać na nogi. Był jakiś płacz, ale nie widział żadnej krwi, nikt nie wydawał się być ranny.

“Wszyscy cali”? – krzyknął Wilson. Zrobił sobie drogę przez tłum. “Czy ktoś ucierpiał?”.

“Jestem cały… jestem cały” – słowa dochodziły do niego. Rozglądał się z niedowierzaniem. To był cud.

Wtedy usłyszał, dźwięk pojedyńczego skomlenia dziecka.

Odwrócił się i zauważył Marię Parker, tylko 12-to letnią. Maria stała na białych drewnianych stopniach wejścia do kościoła. Wyglądała na zagubioną. Duszący szloch wylewał się z jej ust.

Wtedy jego wzrok doszedł do tego co spowodowało, że zachowywała się tak histerycznie. Poczuł, ucisk w sercu. Nawet na wojnie, nawet dorastanie na ulicach Oakland, nigdy nie czuł się tak okropnie, tak smutny i bez poczucia sensu.

“Boże nie. Nie. Jak Mogłeś do tego dopuścić?”.

Tasha Catchings, zaledwie 11-to letnia, leżała w stosie w grządkach blisko podstawy kościoła. Jej biała szkolna bluzka przesączona była krwią.

W końcu, wielebny Aaron Winslow sam zaczął płakać.

Coś na początek

Witam. W zalewie anonimowości w internecie chciałbym się przedstawić. Myślę, że na początek samemu sobie. Nazywam się Remigiusz Soja, obecnie jestem studentem jakże popularnego w Polsce w obecnych czasach kierunku jakim jest zarządzanie. Ukończyłem studia I stopnia w specjalizacji zarządzanie zasobami ludzkimi, a w chwili obecnej kontynuuje naukę na Uniwersytecie Ekonomicznym w Katowicach na tym samym kierunku.

Bloga chciałem założyć dla samego siebie dla pewnej motywacji. Chciałbym sam dla siebie (bo dla kogożby innego miałoby to znaczenie) przetestować i ewentualnie usprawnić moją zdolność posługiwania się językami obcymi głównie angielskim. Bloga chciałem założyć w celu systematycznego umieszczania moich tłumaczeń popularnych książek, bo taki wymyśliłem sposób na naukę. Rozdział po rozdziale, mam nadzieje klarować będzie się fabuła i moje postępy (lub ich brak). Do pewnego momentu w życiu miałem przekonanie iż moja wiedza o tym języku jest znacząca, pomijając kwestie gramatyczne. Do pewnego czasu…

A więc tak jak już pisałem, to coś dla samego siebie. Jeśli kogoś to zainteresuje i przyciągnie to będę mile zaskoczony. Pozdrawiam więc i może coś tu się pojawi w najbliższym czasie.