James Patterson – 2nd Chance Prolog Rozdział 1

Aaron Winslow nigdy nie zapomni kilku następnych minut. Rozpoznał przerażający dźwięki odrazu gdy zaczęły trzeszczeć pośród nocy. Całe jego ciało przeszyło zimno. Nie mógł uwierzyć, że ktoś strzela z ciężkiego karabinu w jego sąsiedztwie.

Pow, pow, pow… pow, pow, pow…

Jego chór właśnie opuszczał kościół przy ulicy Harrow Street. 48 młodych dzieci przeszło koło niego na chodnik. Właśnie skończyli swoją ostatnią próbą przed występem w San Fransisco, i byli doskonali.

Wtedy pojawiły się strzały. Mnóstwo strzałów. Nie tylko jeden strzał. Ostrzał. Atak.

Pow, pow, pow… pow, pow, pow…

“Na ziemię” krzyknął najgłośniej jak potrafił. “Wzyscy na ziemię! Chrońcie swoje głowy! Kryć się!” Prawie nie umiał uwierzyć w słowa, które opuściły jego usta.

Na początku, wydawało się, że nikt go nie słyszy. Dla dzieci w ich białych bluzach i koszulach, strzały, musiały wydawać się jak fajerwerki. Wtedy salwa strzałów spadła przez piękne przybrudzone kościelne okno. Witraż przedstawiający błogosławienie Chrystusa nad dziećmi został roztrzaskany, szkło wszedzię się rozprysło, niektóre kawałki spadały na głowy dzieci.

“Ktoś strzela” – krzyknął Winslow. Może więcej niż jedna osoba. – “Jak to mogło się stać”. Biegnął dziko w kierunku dzieci, krzycząc, wymachując rękami, przyciskając do trawy tyle z nich ile się dało.

Kiedy dzieci wreszcie przysiadły nisko lub padły na ziemię, Winslow zauważył dwójkę dziewcząt z jego chóru, Chantal i Tamarę, zastygłe w bezruchu w czasie kiedy kule mknęły nad ich głowami.

“Chantal, Tamara, na ziemię” krzyknął, ale one pozostały w miejscu, przytulając jedna drugą, oszalale płacząc. Były najlepszymi przyjaciółkami. Znał je odkąd były małymi dziećmi, grającymi w szkolne gry. Nie miał cienia wątpliwości. Ruszył sprintem w ich stronę, łapiąc je mocno swoimi ramionami, wywracając je na ziemię. Wtedy już leżał na nich, przyciskając dokładnie ich ciała.

Kule jęczały nad ich głowami, zaledwie cale od nich. Bolały go bębenki. Jego ciało dygotało gdy chronił dziewczynki pod nim. Był prawie pewien, że zaraz umrze. – ” Wszystko jest dobrze dziewczynki” – wyszeptał.

Wtedy, tak nagle jak to się zaczeło, ostrzał zanikł. Cisza wisiała w powietrzu. Tak dziwna i niesamowita, jakby cały świat się zatrzymał, żeby posłuchać.

Gdy się podniósł, jego oczy zatrzymały się na niewiarygodnym widoku. Powoli, wszędzie, dzieci szarpały się by wstać na nogi. Był jakiś płacz, ale nie widział żadnej krwi, nikt nie wydawał się być ranny.

“Wszyscy cali”? – krzyknął Wilson. Zrobił sobie drogę przez tłum. “Czy ktoś ucierpiał?”.

“Jestem cały… jestem cały” – słowa dochodziły do niego. Rozglądał się z niedowierzaniem. To był cud.

Wtedy usłyszał, dźwięk pojedyńczego skomlenia dziecka.

Odwrócił się i zauważył Marię Parker, tylko 12-to letnią. Maria stała na białych drewnianych stopniach wejścia do kościoła. Wyglądała na zagubioną. Duszący szloch wylewał się z jej ust.

Wtedy jego wzrok doszedł do tego co spowodowało, że zachowywała się tak histerycznie. Poczuł, ucisk w sercu. Nawet na wojnie, nawet dorastanie na ulicach Oakland, nigdy nie czuł się tak okropnie, tak smutny i bez poczucia sensu.

“Boże nie. Nie. Jak Mogłeś do tego dopuścić?”.

Tasha Catchings, zaledwie 11-to letnia, leżała w stosie w grządkach blisko podstawy kościoła. Jej biała szkolna bluzka przesączona była krwią.

W końcu, wielebny Aaron Winslow sam zaczął płakać.

Leave a comment